Nigdy nie byłam patriotką.





Lato.

Było lato zeszłego roku. Słońce grzało mocno a młodzież całymi stadami okupywała rzeszowskie bulwary, nawet nie próbując się kryć z trzymanymi w ręce butelkami zimnego piwa. Też tam byłam, dzierżąc w dłoni swoją butelkę i rozmyślając nad tym co dalej. Mój pomysł na życie, tak jak większości znajomych sprowadzał się do magicznego JakośToBędzie, z przewagą " jakoś". A żeby było " jakoś" trzeba wyjechać. To przecież oczywiste, ten kraj jest do bani, nic mnie tu nie trzyma, patriotką nie jestem, trzeba sobie jakoś radzić. Znajomy wyjechał, całe lato będzie zapieprzał fizycznie ale wróci z ładną opalenizną i niezłą sumką na koncie. Wróci, oczywiście, tylko po resztę rzeczy i wyjedzie znowu. Kiedyś spotkam się z nim zagranicą. Przecież każdy opowiada jaka to bajka, studiów nie trzeba robić, praca sama się znajdzie, to nic, że fizyczna, ważne, żeby hajs się zgadzał. Ambicje? Po co ambicje. Pełny portfel w zupełności mi wystarczy. Wyjadę.


Jesień.


Była jesień zeszłego roku. Słońce grzało już coraz słabiej, młodzież dalej opijała- tym razem początek roku szkolnego- a ja zaczynałam klasę maturalną. Ambicje niestety nie umarły, chociaż wielokrotnie próbowałam je dobić. Pojawił się pomysł na kompromis- zrobię studia ale zagranicą. Wertowałam oferty uczelni, przywożone mi z Anglii przez siostrę. Studiowanie w Polsce nawet nie przychodziło mi przez myśl. Przecież tu nie ma pracy a nawet jak będzie to podatki pochłoną cały zarobek. Przecież będzie mi ciężko a ja lubię jak jest wygodnie. Przecież studia w Polsce nic nie gwarantują. Przecież ten kraj jest chory- każdy tak mówi, czemu mam twierdzić inaczej? Facet w Polsce, potem mąż, rodzina? To samo można mieć zagranicą. Każdemu poznanemu chłopakowi powtarzałam, że wyjeżdżam. Że za pół roku mnie nie będzie. Zrobię tam studia, założę rodzinę. Są ambicje? Są. Pełny portfel? Też będzie. A tęsknota za krajem? Za jakim krajem, nie jestem patriotką...

Zima.


Była zima zeszłego roku. O grzejącym słońcu można już było tylko sobie pomarzyć, tak samo jak o zimnym piwku w plenerze. Stałam w nocy przed domem, ubrana w mocno ekstrawagancki zestaw- klapki, krótkie spodenki i puchową kurtkę. W ustach papieros. Marzłam jak diabli, było nie zaczynać palić! Tupiąc z zimna różowymi klapeczkami, zastanawiałam się nad tym jak to będzie kiedy wyjadę. Jak to będzie na codzień, czy w ogóle będę łapała to co do mnie mówią na studiach, przecież nikt nie będzie przerywał wykładu, bo jedna uczennica nie zrozumiała jakiegoś zwrotu po angielsku. Myślałam jak będą wyglądały moje kontakty z innymi, że cała moja błyskotliwość pójdzie się delikatnie mówiąc paść, bo zanim poznam dobrze język, będę skazana tylko na uśmiechanie się z nadzieją, że nikt nie widzi, że nie nadążam za szybszą konwersacją. Myślałam nad moją siostrą, która coraz częściej zapomina polskich słówek, przyzwyczajona do obcego języka i nad mamą, która zostanie sama w Polsce. Wróciłam do domu zmarznięta i poirytowana. Włączyłam starego laptopa, kliknęłam ikonkę Google Chrom, zalogowałam się na Facebooka. Na tablicy wyskoczył mi fanpejdż grubego kota- rezydenta jednej z polskich uczelni. Z ciekawości zobaczyłam kilka zdjęć futrzaka, potem szkoły, potem sprawdziłam kierunki studiów. Fakt, mieli kota a jak wiadomo kotem idzie dużo zdziałać- wie to każdy kto był kiedyś w internetach. Fakt, kształcili w zawodzie, który pozwalałby mi jednocześnie sporo zarabiać i nie znienawidzić poniedziałków. Właściwie to w zawodzie, który bardzo mnie jarał. Który dawał jakieś perspektywy. Ale to jeszcze nie był powód żeby zostać. Wytłumaczyłam sobie, że to tylko złudzenie. Ten kraj nie ma perspektyw. Nie zostanę tu tylko dla fajnych studiów i kota, wylegującego się przed uczelnią. Nawet nie jestem patriotką.

Wiosna.


Słońce znowu grzało mocno a maturzyści z powrotem oblegali rzeszowskie bulwary, pijąc piwko i śmiejąc się z czekających ich egzaminów
- Boisz się?- zapytałam znajomego, jednocześnie szukając w torebce zapalniczki.
- Czego mam się bać? Zdam to wyjadę, nie zdam to też wyjadę.
- Nigdy nie myślałeś żeby zostać?
- Dziewczyno, tu nie ma po co zostawać!

Nie było, dla nich nie było. To nie oni zimą ze strachem wysłali krótkiego smsa- " Nie wyjade. Chcę zostać Polsce". To nie oni podczas weekendu majowego tłukli się sześć godzin Polskim Busem do Wrocławia, żeby zobaczyć swoją przyszłą uczelnie. To nie oni teraz siedzą całymi dniami, próbując dowiedzieć się jak najwięcej o swojej przyszłej branży, jeszcze przed studiami. To nie oni przesiedzieli godziny w internecie, oglądając na Youtubie wszelkie możliwe debaty polityczne a potem trzęsącymi się rekami zaznaczyli swój krzyżyk na wyborach do Europarlamentu. To nie oni postanowili zostać i coś zmienić.

Nie krytykuję tych co wyjechali- są różne sytuacje życiowe. Nie wiem czy mój głos na wyborach cokolwiek zmienił, czy zrobi to moje pozostanie tutaj. Nie wiem czy po pięciu latach studiów nie będę sama przeklinać siebie za podjętą decyzję a moje przywiązanie do Polski nie będę nazywać syndromem sztokholmskim. Nie wiem czy sama nie spakuję walizki za parę lat.

Ale wiem, że żałowałabym gdybym spakowała ją teraz. Chociaż zawsze mówiłam sobie, że nie jestem patriotką.
Unknown Web Developer

Mała ale wszędzie jej pełno. W wolnych chwilach podbija świat i bloguje... chwila, to chyba to samo?

1 komentarz:

  1. Interesujący blog. Ciekawie czyta się posty. Gratuluję podjętej przez Cb. decyzji i życzę powodzenia !

    OdpowiedzUsuń