Antyporadnik: Jak aplikować na studia?




 Obowiązkowe 30% z matmy ustrzelone, czas wybrać studia i złożyć podanie albo wybrać normalne życie, spakować walizkę i kupić bilet do Drugiej Polski ( biura turystyczne zwykle mylnie nazywają ją Anglią ale nie zwracajcie na to uwagi). My wybieramy pierwszą opcję, będziemy szli na studia. Co teraz?

Krok pierwszy: wybieramy uczelnię.


Nie, serio to najpierw robimy kawę. Dużo kawy. Więcej kawy. Optymalna jej ilość jest wtedy kiedy śmigamy ciut szybciej niż króliczki Duracella. Odpalamy komputer i szukamy ofert uczelni. Obiecujemy sobie, że wybierzemy rozsądnie, analizując wszystkie za i przeciw, staranniej niż rząd dobierał słowa, tłumacząc wyborcom dlaczego afera taśmowa to nie ich wina, tylko tych co nagrywali.
Przeglądamy oferty wszystkich uczelni, cyferki śmigają w naszej głowie, orientujemy się, że nie umiemy podjąć wyboru. Przypadkowo trafiamy na zdjęcie kota, który rezyduje w jednej z wrocławskich uczelni.
Stwierdzamy, że aplikujemy właśnie tam. Kupili nas kotem. Tak działają internety.

Krok drugi: przygotowujemy pracę rekrutacyjną.


Chciało się iść na grafikę to się ma. Dowiadujemy się, że istnieje konkurs w którym można wygrać darmowy rok na uczelni. Jesteśmy Tacy Kreatywni a termin konkursu jest Taki Daleki, że na pewno zdążymy zrobić pracę, która powala na kolana bardziej niż każdy fragment Gry o Tron w którym pojawia się Khaleesi.
O zakończeniu konkursu dowiadujemy się dwa dni przed terminem. Przy okazji orientujemy się, że pozostał nam już tylko tydzień, żeby płacić mniej za rekrutację. Pracy rekrutacyjnej oczywiście też nie mamy zrobionej.
Nie łudźcie się, że to jest przypadek. Tak naprawdę ta sytuacja ma nas idealnie przygotować do pracy grafika. Jeszcze nie przepracowaliśmy ani jednego dnia w zawodzie a już poznaliśmy Magię Dedlajnu.
W ramach oswajania się z programem Coral Draw rysujemy sobie troszkę...


Picasso byłby dumny.

Krok trzeci: Przygotowujemy odpowiednie dokumenty.


I tutaj zaczyna się szaleństwo większe niż podczas pierwszej wizyty blogerki w Primarku. Moja szkoła prowadzi Wirtualną Uczelnię, do której hojnie dostaję login i hasło. Login gubię minutę później. Niektórzy mówią, że jeżeli chcecie coś naprawdę skutecznie schować, zróbcie to na drugiej stronie wyszukiwania w Google. Tam nikt nie zagląda. Równie dobrze możecie dać to mi. Gwarantuję, że umiem skutecznie schować sama przed sobą wszystko, co mogłoby mi się kiedyś przydać.
Żeby aplikować na uczelnię potrzeba jednego egzemplarza ankiety osobowej, dwóch egzemplarzy umowy, czterech załączników do niej, trzech zdjęć legitymacyjnych, jednego egzemplarza pracy rekrutacyjnej, zgranego na płytę i sporej ilości kofeiny we krwi, żeby to wszystko ogarnąć.
Żeby lepiej się zorganizować, zapisujemy sobie całość w punktach, na karteczce. Z karteczką postępujemy analogicznie jak z loginem...

Krok czwarty: Zaniesienie dokumentów na pocztę.


A także- skserowanie dowodu, zakup płytki cd, przegranie odpowiednich rzeczy na płytkę cd, pomodlenie się do Dowolnego Boga, Który Akurat Słucha o cierpliwość itd.
Idziemy do ksera. W kserze orientujemy się, że nie mamy ze sobą oryginału świadectwa maturalnego. Wracamy się po świadectwo maturalne. Idziemy na pocztę. Na poczcie orientujemy się, że nie skserowaliśmy połowy dokumentów. Wracamy się do ksera...
Gdybym posiadała Endomondo moje trasy wyglądałyby prawdopodobnie tak:



Niestety nie ma na co liczyć, z moim telefonem z ironiczną ikonką Game w menu. Game, bo gra jest tylko jedna. To i tak o jeden więcej niż liczba pikseli w aparacie. Wspominałam już, że nie ma aparatu?

Wracając do biegania po mieście, przebija ono każdy zestaw ćwiczeń z Chodakowską. Serio. Powinna odkupić ode mnie prawa autorskie i wypuścić cykl morderczych treningów o chwytliwej nazwie " Turbo Killer w Plenerze: Załatwianie Spraw Na mieście, W Stylu Szi".


Krok piąty: Odpoczynek.


Wracamy do domu, po drodze przypominając sobie o wszystkim czego zapomnieliśmy dołączyć do podania. Robimy kawę i siadamy, żeby odpocząć. Tydzień później sprawdzamy wyniki rekrutacji na Wirtualnej Uczelni... No nie. Nie sprawdzamy. Login.
Może poinformują nas telepatycznie.



Podobało się? Udostępnianie nie boli! :)
Unknown Web Developer

Mała ale wszędzie jej pełno. W wolnych chwilach podbija świat i bloguje... chwila, to chyba to samo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz